Za dwa dni Karen skończy 3 miesiące. Ostatnie wydarzenia oraz ten fakt skłoniły mnie do pewnych przemyśleń... Wracam myślami do tego, jak wiele nauczyła mnie Sisi, że to dzięki niej mogę teraz w taki sposób kształtować Karen. Przypominam sobie, jaki bój toczyłam, by wyprowadzić Sisi na prostą. Zaczynając od samiutkiego początku - przez moje problemy zdrowotne i niewiedzę (przede wszystkim niewiedzę, bo z tym pierwszym, to dla chcącego nic trudnego!) Sisi miała zwalony proces socjalizacji. Gdy już zdecydowałam, że czas wziąć się w garśc i zacząć porządnie szlifować więz z psem, problemy namnożyły się do ilości całkiem sporej. Spacery - pies ciągnie jak opętany, chowa się przy najmniejszym dzwięku, boi innych psów, nie wie jak się zachować, chodzi zygzakiem. Przyznaję, że gdybym wcześniej rozpoczęła pracę z Sisi problemów na taką skalę by nie było. Wszystko moja wina, tak. To nie pies jest głupi, tylko człowiek, który myśli, że pies ułoży się sam. Czy tak myślałam? W sumie sama nie wiem, myślę, że to była bardziej kwestia mojego braku cierpliwości i chęć, by wszystko zostało mi położone na tacy. Przyznaję, były ciężkie chwile, ciężkie, to nawet za mało powiedziane...wątpiłam, że się uda, że kiedykolwiek będę mogła wyjść z nią normalnie na spacer, że obejdzie się bez behawiorysty. Ja sama też miałam problem nad panowaniem ze sobą, nad emocjami, nad tym, by się na psa po prostu nie złościć... I tutaj stop - lekarstwem dla mnie okazali się znajomi! Z tego miejsca wielkie uściski dla Natalki, dzięki której odważyłam się wyjśc z Sisi gdzies poza żwirówkę. I nie było zle, Natalka trzymała mnie w ryzach, nie wiem, czy robiła to świadomie, czy po prostu swoją osobą tak na mnie działała. A potem bez obaw wychodziłam też z innymi ludzmi, oczywiście idealnie nie było i nad tym też będziemy pracować, gdy tylko rzucę kulę. Nadal Sisi w pewnych momentach nie idzie ładnie, nadal się czasem czegoś wystraszy przesadnie. Ale jest nieporównywalnie lepiej niż było! Prócz tego uczymy się (w dalszym ciągu) z Sisi przeróżniejszych sztuczek. Pies bez problemu robi je nawet w rozproszeniach (typu nad zalewem, gdzie ludzi jest sporo). Wszystko to pokazało mi jak nawiązać więz z psem (oczywiście to też jest troche indywidualne), jak panować nad emocjami, naucyzło cierpliwości. Nie mniej jednak są to rzeczy, nad którymi CZŁOWIEK musi pracować cały czas, to ciągła walka samego ze sobą, ciągłe panowanie nad sobą, analizowanie sytuacji, tu nie ma miejsca na błędy, po prostu nie ma. Sisi zawsze była, jest i będzie psem, który nauczył mnie najwięcej.To nie dzięki książkom, nie dzięki wszelakim artykułom wiem jak pracować z Karen, to dzięki Sisi. Na podstawie tego, jak ćwiczyliśmy z Sis, dobieram to, co sprawdzi się u Karen (uwzględniając cechy indywidualne). Oba psy kocham, to oczywiste, jednak jest to inna miłość. Mimo tego, że spodziewałam się, że nie pokocham Karen tak samo, to nie bałam się jej wziąć. Dlaczego? Dlatego, że wiedziałam, że dam radę, jeśli nie sama, to z czyjąś pomocą, że będzie dla mnie ważna. I tak jest, w chwili obecnej nie wyobrażam sobie życia bez Sisi i Karen. Obie mają swoje szczególne miejsce w sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz